Droga, Pan Kuleczka - teksty opowiadań
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Droga
W prawo - powiedział pies Pypeć. W lewo - powiedziała natychmiast kaczka Katastrofa.
- Bzyk-bzyk - zabzyczała Bzyk-Bzyk, co i tak nic nie zmieniało.
Pan Kuleczka podrapał siew głowę. Szli sobie właśnie polną drogą. Było żółto i niebiesko. Żółto - na dole, od zboża, które rosło wszędzie wokół, a niebiesko
- na górze, wiadomo - od nieba, z lekka tylko poplamionego białymi chmurkami. No i była jeszcze droga - trochę brązowa od ziemi, a trochę zielona od trawy. Pypciowi bardzo podobały się te wszystkie kolory. Nawet Katastrofa nie narzekała, bo znalazła sobie świetne
zajęcie - rzucała kamyk, a potem szybko biegła, żeby go złapać. Jeszcze ani razu jej się nie udało, ale nie traciła nadziei. Bzyk-Bzyk co chwila siadała na jakimś polnym kwiatku, a Pan Kuleczka zaraz tłumaczył, czym się różni chaber od bławatka. Choć oba wyglądały bardzo podobnie.
Wszystko było bardzo dobrze. Aż do chwili, gdy droga się rozdwoiła.
- W lewo! - powiedziała głośniej Katastrofa i żeby dodać mocy swoim słowom, podskoczyła parę razy.
-A ja myślę, że w prawo - wymruczał Pypeć, lekko unosząc prawe ucho.
- Bzyk-bzyk - zabzyczała Bzyk-Bzyk i przeleciała od Pypcia do Katastrofy i z powrotem. W końcu wylądowała na muszce Pana Kuleczki.
Pan Kuleczka otarł pot z czoła i westchnął.
- Coś mi się wydaje, że mamy dwa wyjścia - powiedział.
- No, właśnie - potwierdziła Katastrofa. - Możemy pójść w prawo albo w lewo. Pan Kuleczka pokręcił przecząco głową.
- Nie to miałem na myśli - powiedział. - Sądzę, że albo możemy się rozdzielić, albo powinniście dojść do porozumienia.
Pypeć przysiadł na poboczu i pogrążył się w rozmyślaniach. Katastrofa podskakiwała to na jednej, to na drugiej nodze. Pierwszy odezwał się Pypeć.
- No to może się rozdzielmy - wymruczał. - Ja z Panem Kuleczką pójdziemy w prawo, a Katastrofa z Bzyk-Bzyk w lewo.
Katastrofa z wrażenia aż przestała skakać.
- Taaak? - zawołała. - A niby dlaczego? Ja myślę, że wszyscy powinniśmy pójść w lewo. Żeby dojść do porozumienia.
Mucha Bzyk-Bzyk, która od dłuższego czasu milczała, jakby już zmęczona całym tym sporem, z bzykiem wzleciała w górę, a potem ruszyła przed siebie. Prosto. Pypeć i Katastrofa w zadziwieniu unieśli głowy. Pan Kuleczka się uśmiechnął.
- No, tak - powiedział. - Bzyk-Bzyk chyba najlepiej wybrała. Ale żeby móc wybrać tak jak ona, trzeba umieć...
- Latać - zawołali chórem Pypeć z Katastrofą. Pan Kuleczka pokiwał głową.
-A jeśli nie umiemy latać, to może pójdziemy, co? - zaproponował. - W którą stronę? Katastrofa spuściła wzrok.
-Właściwie może być w prawo - powiedziała.
- A może też być w lewo - dodał Pypeć.
Pan Kuleczka już zaczął się obawiać, jak się to wszystko skończy, gdy nagle pojawiła się Bzyk-Bzyk, bzycząc coś z nadzwyczajnym ożywieniem. Pan Kuleczka, który chyba jedyny na świecie świetnie ją rozumiał, najpierw się zdziwił, a potem powiedział:
- Jednak się rozdzielmy. Pypeć, idź z Bzyk-Bzyk, a ja z Katastrofą.
Teraz zdziwili się Pypeć i Katastrofa, i to tak bardzo, że aż zapomnieli o cokolwiek spytać. I zaraz ruszyli: Pypeć z Bzyk-Bzyk w prawo, a Pan Kuleczka z Katastrofą w lewo. Ledwo przeszli paręnaście kroków, lewa dróżka zaczęła skręcać w prawo, a prawa w lewo. Po chwili obie znów połączyły się w jedną szeroką drogę.
- Hura! - zawołał Pypeć na widok Katastrofy.
- Hura! - zawołała Katastrofa na widok Pypcia i zaraz dodała: - Całe szczęście, że była z nami Bzyk-Bzyk, bo inaczej stalibyśmy tam do rana!
A Bzyk-Bzyk jak gdyby nigdy nic zamachała skromnie skrzydełkami i powiedziała:
- Bzyk-bzyk.
Â
1
Â
[ Pobierz całość w formacie PDF ]