Drużyna Wybranych 1-5, Moja Twórczość, Drużyna Wybranych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wybrani
Rozdział 1
- Nie masz prawa mnie bić! – wydarłam się na cały głos – To że traktowałeś tak mamę, nie oznacza, że możesz tak samo traktować mnie! Mam tego dość, rozumiesz?!
Krzyczałam na niego tak długo, aż poczułam, że tracę głos. Stałam w salonie koło wielkiego, starego zegara i wpatrywałam się w jego ciemne oczy. Milczał. Nie odezwał się ani słowem. Czekałam i czekałam. Nic. Nigdy nie pomyślałabym, że moje słowa tak go uderzą. Odkąd zmarła mama, ojciec stał się zupełnie innym człowiekiem. Pił, palił, wdawał się w bójki. Kompletnie zapomniał o tym, że ma córkę. Dwa tygodnie temu miałam urodziny, a on ? Nawet nie złożył mi życzeń. Wyszedł rano, a wieczorem musiałam go odbierać z komisariatu. Szczerze mówiąc, bardzo chciałam go tam zostawić. Na szczęście moje 2 najlepsze przyjaciółki Liza i Kortney dotrzymały mi towarzystwa. Mam już 17 lat i sama mogę decydować o swoim życiu. Miałam dość tego milczenia i poszłam w stronę drzwi.
- Jesteś taki sam jak własny ojciec. – szepnęłam wychodząc. Nawet nie zorientowałam się kiedy uderzył mnie w twarz. Upadłam na podłogę i odruchowo dotknęłam policzka. Do oczu napłynęły mi łzy. Z wściekłością rzuciłam się do wyjścia i trzasnęłam drzwiami. Przeskoczyłam przez płot i szłam do miejsca, w którym nareszcie mogłam być bezpieczna. Do parku.
Miałam dość krzyczenia na mnie bez powodu, poniżania, i bicia. Gdyby mama żyła, z pewnością wstawiła by się za mną. Zawsze tak robiła. Któregoś wieczoru, kiedy miałam czternaście lat, ojciec wrócił do domu wściekły. Nigdy nie dowiedziałam się dlaczego. Zaczął tłuc talerze, przewracać stoły i walić w meble. Mama chciała dzwonić na policję, ale on ją powstrzymał. Zaczął ją bić i szarpać, jakby była szmacianą lalką. Byłam tam. Widziałam jak mama płacze. W pewnym momencie poczułam to co ona. Rozpacz, wściekłość, poniżenie. Kiedy wróciłam do pokoju położyłam się do łóżka, żeby jak najszybciej zasnąć i zapomnieć o tym koszmarze. Śnił mi się chłopiec. Widziałam tylko jego tył i opadające na ramiona czarne włosy. Wokół niego panowała ciemność. Stał koło wielkiego, marmurowego posągu z wizerunkiem anioła. Nagle usłyszałam przeraźliwy krzyk. Kiedy się obudziłam byłam roztrzęsiona. Starłam pot z czoła i poszłam do łazienki obmyć twarz. Następnego dnia przyszła do nas sąsiadka i powiedziała, że ktoś został zamordowany na cmentarzu. W tamtej chwili świat się zatrzymał. Cmentarz. Chłopak. Krzyk. To wszystko idealnie do siebie pasowało. Koniec – pomyślałam – nie zagłębiaj się w przeszłość. Już dość złego cię spotkało. Przyspieszyłam tępo i po chwili znalazłam się naprzeciwko parku. Cały czas myślałam o sytuacji z ojcem. Nie mogę tam wrócić. Nie chce…
Szłam przez pasy i zobaczyłam chłopaka stojącego przy bramie. Był piękny. Długie brązowe włosy, tajemniczy uśmiech…gust też całkiem niezły. Nagle usłyszałam głośny ryk klaksonu. Spojrzałam w bok i stanęłam jak wryta. Samochód jechał prosto na mnie. Wiedziałam, że jeśli zaraz czegoś nie zrobię to umrę. Ale nie mogłam się ruszyć. Byłam jak sparaliżowana. To już koniec – pomyślałam. Lecz to się nie stało. Ktoś brutalnie odciągnął mnie na bok. Uderzyłam głową o chodnik i skaleczyłam rękę. Kiedy otworzyłam oczy, ktoś pochylał się nademną. Mówił coś ale nic do mnie nie docierało. To był ten chłopak, którego widziałam przy bramie parku.
- Hej nic ci nie jest? Słyszysz mnie? – pytał trzymając mnie za rękę – karetka już jedzie.
- Nie chce karetki. – powiedziałam stanowczo. Jeszcze tego mi brakowało. Chłopak pomógł mi wstać ale po chwili zachwiałam się i znowu usiadłam. Tył głowy strasznie mnie bolał. Dotknęłam jej i lekko potarłam. Ponownie spojrzałam na rękę. Była cała zakrwawiona. Musiałam nieźle walnąć.
- Cholera. – syknęłam.
- Hej. – odezwał się mój wybawiciel. Nie wiem czemu tak go nazwałam, ale miałam dziwne uczucie, że to on mnie właśnie uratował – dobrze się czujesz?
Głupie pytanie. Oczywiście, że nie. Do tego wszystkiego robiło mi się niedobrze. Bardzo romantyczne – pomyślałam.
- Tak. – odpowiedziałam tylko – dziękuje za uratowanie życia.
- Skąd wiesz, że to ja? – spytał zdziwiony. Sama się nad tym zastanawiałam.
- Nie wiem. Takie przeczucie. – uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił uśmiech i pomógł ratownikom przy opatrywaniu mojej ręki.
- Nieźle znasz się na medycynie, jak na … - urwałam, bo nie chciałam go urazić.
- Chłopaka? – spytał – tak…kiedyś chodziłem na kursy pierwszej pomocy i czegoś się nauczyłem.
Kiedy lekarze skończyli, chcieli zabrać mnie do szpitala na prześwietlenia ale ja nie miałam zamiaru nigdzie jechać. Upewniłam ich, że już wszystko w porządku i mogę iść do domu. Wtedy do kłótni wtrącił się mój wybawiciel i powiedział, że odprowadzi mnie do domu. Kiedy karetka odjeżdżała szepnęłam do niego.
- Nie mogę wrócić do domu…- poczułam jak ogarnia mnie smutek.
- Dlaczego?
- Po prostu nie mogę. – poczułam, jak po policzku spływa mi łza.
- Wszystko okej? – spytał zmartwiony. Znałam go niecałą godzinę, a już go polubiłam.
- Nie! Nic nie jest okej! – wykrzyczałam i usiadłam na krawężniku. Milczałam i wpatrywałam się w rozbite auto, które omal mnie nie zabiło.
- Jak masz na imię? – spytałam.
- Derek. – uśmiechnął się lekko i podał mi rękę.
- A ja … – już chciałam się przedstawić ale on mi przerwał.
- Wiem – nie mam pojęcia dlaczego, ale nagle się wkurzyłam – Wiem jak się nazywasz, Saro.
- Hej! Skąd znasz moje imię?! – wrzasnęłam.
- Powiem Ci jeśli się ze mną przejdziesz.
Jak ja nienawidziłam takich nadętych dupków. Ale odpowiedziałam tylko:
- Okej.
Poszliśmy do parku i usiedliśmy na ławce. Było bardzo cicho. Można było usłyszeć śpiew ptaków, szum drzew i śmiech dzieci ... Kocham to miejsce.
- A więc po pierwsze jeszcze raz dziękuje za uratowanie życia, a po drugie skąd znasz moje imię? – powiedziałam a on tylko na mnie spojrzał.
- Wszyscy znają twoje imię.
Że jak?! Co on bredzi! No teraz to mnie naprawdę wkurzył.
- Weź przestań. Mam dość niespodzianek jak na jeden dzień, dobra ? Więc mów skąd znasz…
- Już ci mówiłem.
- Mam dość. Rób sobie żarty z kogoś innego. – wstałam i poszłam w stronę jeziora. Derek poszedł za mną i chwycił za rękę.
- Puszczaj ! – rozkazałam, ale on wcale mnie nie słuchał – Puszczaj słyszysz !?
- Zrobię to, jeśli ty zrobisz cos dla mnie. – powiedział i spojrzał na mnie. Jego oczy były ciemne, niemal czarne. Nie mogłam oderwać od nich wzroku.
- Nie ma mowy. - otrząsnęłam się i wyrwałam rękę z jego uścisku.
- To gdzie teraz pójdziesz ?! Wrócisz do swojego kochanego tatusia ?! – krzyknął za mną. Byłam już dość daleko, więc prawie go nie słyszałam. Zaczął mi działać na nerwy. Odwróciłam się i poszłam w jego stronę.
- Dobra koniec! Albo mi powiesz skąd to wszystko wiesz albo… - nie wiedziałam co powiedzieć.
- Albo … - drażnił się ze mną.
- Zadzwonię na policję. – rzekłam stanowczo.
- I co im powiesz ? – zaśmiał się – że jakiś koleś cię prześladuje ?
- Nie ! Powiem, że jakiś dupek przyczepił się do mojego życia i wtrąca się w nie swoje sprawy. – odgryzłam się. Nagle spoważniał i nie wiem dlaczego ale zrobiło mi się go żal.
- Chcesz znać prawdę? – było widać, że traci cierpliwość. Kiwnęłam głową – może ci się to nie spodobać. – ostrzegł.
- Mów wreszcie. – nalegałam.
- Wiem o tobie prawie wszystko. Kiedy masz urodziny, o twoim ojcu, który codziennie cię bije i szantażuje, o twoich przyjaciołach, snach które cię dręczą …
- Chwila, chwila. – przerwałam mu – a skąd wiesz o snach?
- Jak już mówiłem, wiem o tobie dużo rzeczy. To jest mój dar. Patrząc ludziom w oczy, widzę ich wspomnienia. Ty też masz takie zdolności, dlatego tu jestem.
- Czy to jest jakiś żart?! Znowu robisz sobie ze mnie jaja?!
- Nie. – odpowiedział stanowczo – Twoim darem jest przewidywanie przyszłości. Kiedy zasypiasz on się uaktywnia. Widzisz rzeczy, które dopiero się zdarzą. Miałem cię znaleźć i zaprowadzić do Starszych, żeby przedstawić im kolejną Wybraną, a potem zabrać do akademii, w której uczyłabyś się kontrolować swoje moce. Ten dzisiejszy wypadek to nie był czysty zbieg okoliczności. Ktoś chcę cię zniszczyć, żeby przepowiednia się nie spełniła.
- Jaka przepowiednia ? – przerwałam mu.
- Istnieją dwa światy. Tych dobrych i tych złych. My jesteśmy ci dobrzy. Na świecie niedługo zapanuje chaos, jeśli nic z tym nie zrobimy, a ty jesteś nam bardzo potrzebna. Są 4 osoby, które mogą temu zapobiedz. Jedną z nich jesteś TY.
Czy to jest prawda ? Jak mogę mu wierzyć na słowo ? Czy tak naprawdę żyje w świecie o którym nie mam pojęcia ? Przerażało mnie to a jednocześnie cieszyło. Mogłam rzucić to wszystko i wyjechać jak najdalej stąd…
- Ale czy to na pewno jestem ja? – spytałam spokojnie.
- Tak. – odpowiedział pewnym głosem.
- Skoro ja jestem tą Wybraną to chyba muszę … - nie dokończyłam. W tej samej chwili Derek chwycił mnie i mocno przytulił. Poszliśmy w stronę mojego domu. Miałam tam wejść, zabrać swoje rzeczy i wyjść. Kiedy przekroczyłam próg domu, zobaczyłam tatę leżącego na kanapie. Szybko wskoczyłam do swojego pokoju, wyciągnęłam wielką torbę z szafy i zaczęłam wrzucać do niej rzeczy. Po 10 minutach byłam gotowa. Ostatni raz spojrzałam na swój kochany pokój i wyszłam. Jednak nie wszystko poszło tak, jak chciałam. Wpadłam na ojca. Kiedy zobaczył co trzymam w ręce, spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Co ty wyprawiasz?
- A nie widać ?! Wynoszę się ! Już nie masz prawa mną dyrygować ! Wyjeżdżam jak najdalej stąd i już nigdy nie wrócę! Nigdy ! – powtórzyłam i wybiegłam z domu. Nie tak to wszystko zaplanowałam, ale udało się. Wsiadłam do auta, w którym czekał na mnie Derek.
- I jak tam pożegnanie? – spytał nieśmiało.
- Nie tak to sobie wyobrażałam. – odpowiedziałam tylko.
- Nie mart się. Teraz zaczynasz zupełnie nowe życie.
- Tak. Chyba masz rację. – odpowiedziałam mu z uśmiechem.
Ostatni raz wyjrzałam przez okno i spojrzałam na ojca stojącego w drzwiach. Teraz już wszystko będzie dobrze - pomyślałam. Derek zapalił silnik i ruszyliśmy przed siebie.
Rozdział 2
W śnie miałam wizję. Tym razem ja też brałam w niej udział. Wokół mnie wszystko płonęło. Cały obraz był zamazany. Słyszałam tylko krzyki, strzały i grzmoty. Wyglądało to jak urywki z jakichś filmów wojennych. Po chwili wszystko się skończyło a ja znalazłam się na pustyni. Zobaczyłam jakiegoś mężczyznę, lecz nie mogłam dostrzec jego twarzy, gdyż ukrywał ją pod wielkim, czarnym kapturem. Próbowałam do niego podejść lecz cały czas byłam w tym samym miejscu. Zaczęłam biedź ale to też było na nic. Nagle chłopak zniknął a ja poczułam czyjąś zimną rękę na swoim ramieniu. Wzdrygnęłam się.
- Co jest ? – spytał Derek, patrząc się na mnie zamiast na drogę.
- Nic. Lepiej patrz gdzie jedziesz.
Posłuchał mnie i przez dłuższy czas milczał. Zastanawiałam się co miała oznaczać ta wizja. Zazwyczaj kiedy widziałam „przyszłość” mnie tam nie było.
- Daleko jeszcze? – spytałam zniecierpliwiona.
- Już niedługo będziemy na miejscu. – znowu na mnie spojrzał i dziwnie się uśmiechnął.
- Co się tak patrzysz?
- Ładnie wyglądasz kiedy śpisz.- przerwał i wybuchł głośnym śmiechem – przynajmniej wtedy jesteś cicho.
Pokazałam mu język i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Ha ha, ale śmieszne – powiedziałam sarkastycznie. Jechaliśmy i jechaliśmy. Nie miałam zamiaru znowu zasypiać, żeby czasem nie przyśnił mi się jakiś koszmar. Modliłam się, żebyśmy w końcu dotarli na miejsce.
- Mam nadzieję, że się nie pomyliłeś i to ja jestem tą o którą wam chodzi.
- No stawiam tak na …- przerwał i zaczął liczyć na palcach – Jakieś dziewięćdziesiąt procent.
Otworzyłam usta z niedowierzaniem. Myślałam, że go walnę… w sumie nie był to najgorszy pomysł.
- Za co to ?! – zapytał, chwytając się za ramię bardziej ze zdziwienia niż z bólu.
- Za pozostałe dziesięć procent. – powiedziałam i oparłam czoło o szybę. Bardziej wtuliłam się w fotel i mimo to, że na dworze robiło się już jasno, zasnęłam.
Obudził mnie gwałtowny pisk opon. Kiedy Derek pochylił się i wyciągnął kluczyki ze stacyjki domyśliłam się, że jesteśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się dookoła. Stałam przed wielką, metalową bramą, ozdobioną pięknymi roślinami. Myślałam, że to tylko sen, więc na wszelki wypadek uszczypnęłam się w ramię. Było tu tak pięknie. Budynek zwany tutaj Akademią był olbrzymi. To wszystko wyglądało jak za czasów średniowiecza. Szkoła przypominała trochę zamek z trzema wielkimi wieżami, a na środku placu stała śliczna fontanna. Po chwili dołączył do mnie Derek.
- Ładnie prawda? – spytał z uśmiechem na ustach. Już miałam odpowiedzieć, gdy nagle poczułam straszny ból głowy. Oparłam się o maskę samochodu i próbowałam głęboko oddychać.
- Sara co się dzieje?
Nic nie odpowiedziałam tylko odepchnęłam go kiedy chciał mnie dotknąć.
- Wszystko w porządku. Zaraz mi przejdzie. – zapewniłam mojego nowego przyjaciela. Z niechęcią odsunął się ode mnie a ja poszłam w stronę bramy. Derek w mgnieniu oka znalazł się u mego boku.
- Wiesz…- zaczął – to nie jest normalna szkoła. Nie chodzą tutaj zwykli ludzie. Mam nadzieję, że cię to nie dziwi.
Widocznie próbował poprawić mi nastrój. Spojrzałam na niego. Miał takie piękne oczy.
- Nic mnie już nie zaskoczy. – zaśmiałam się cicho. Gdy weszliśmy do akademii, wszystkie oczy skierowały się na mnie. Pewnie nie lubią nowych – pomyślałam. Świetnie!
Zatrzymaliśmy się przed drzwiami na którym wisiała tabliczka z napisem:
„Dyrektorka szkoły”.
- Poczekaj tutaj, zaraz wrócę. – zanim wszedł do środka jeszcze raz na mnie spojrzał – Nie ruszaj się stąd.
- Przecież nie jestem dzieckiem! – oburzyłam się.
Boże ! Co mi się może stać przez pięć minut?! To, że jestem tu nowa i mogę się zgubić w każdej chwili nie oznacza, że ma mną dyrygować! Naprawdę mnie wkurzył! W pewnym sensie przerażało mnie to, że nikogo tu nie znam. Miałam taką cichą nadzieję … Oby ta szkoła była lepsza od mojej poprzedniej. Każda myśl o mojej przeszłości bolała jak stos igieł wbijających się w skórę. Postanowiłam, że całkowicie zapomnę o swoim poprzednim życiu i zacznę wszystko od nowa.
Moje rozmyślenia przerwało głośne chrząknięcie. Gwałtownie się odwróciłam i odruchowo machnęłam ręką.
- O mój Boże ! Derek przepraszam cię ! – dotknęłam chłopaka i zobaczyłam że to wcale nie był Derek. Szybko się wycofałam i spojrzałam na nieznajomego, który trzymał się za nos.
- Ni… Nic ci nie jest? – trochę się jąkałam, ale nie chciałam, żeby on wyczuł mój strach. Dopiero co przyjechałam a już wpakowałam się w kłopoty. Cudownie!
- Nie. Spoko nic mi nie jest. – powiedział i podszedł do mnie. – Jestem Lucas, a ty?
Chociaż jedna osoba w tej szkole nie zna mojego imienia. Nieśmiało podałam chłopakowi rękę i uśmiechnęłam się.
- Sara.
- Nie widziałem cię tu wcześniej. Jesteś nowa?
- Tak. W pewnym sensie…
- To może cię oprowadzę? – zaproponował.
- No nie wiem. Derek kazał mi tu zostać…
- Ahh on. – nagle na jego twarzy pojawił się grymas.
- Wszystko okej?
- Tak…Dobra jeśli nie chcesz…
- Chcę! – wyrwało mi się. – Znaczy jeśli chcesz to możesz…
- Sara! – usłyszałam głos za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego przyjaciela stojącego opartego o drzwi. Kiedy dostrzegł z kim rozmawiam, podszedł do nas.
- Nie masz czasem lekcji, szczeniaku? – spytał złośliwie Derek.
- Coś ty powiedział ?! – oburzył się Lucas.
- Spytałem się czy czasem nie musisz dołączyć do stada ? – powiedział mój przyjaciel tak samo oburzonym tonem.
- Ty…
- Hej! – zwróciłam ich uwagę. – Czy ja wam czasem nie przeszkadzam?
Obaj spojrzeli na sobie. W końcu odezwał się Lucas.
- Ależ skąd. Ja już idę. – ukłonił się nisko i zniknął w głębi korytarza.
Spojrzałam na Dereka z obrażoną miną.
- Co? – spytał zdziwiony.
- Czy wszyscy są tu dla siebie tacy mili?
Sama mogłam sobie odpowiedzieć na to pytanie. A już myślałam, że wszystko się ułoży. Zawsze musi być jakiś haczyk. Odwróciłam się i zaczęłam iść przed siebie.
- Hej. Przepraszam. – powiedział Derek i stanął w miejscu.
- No dobra. Wybaczam ci tylko dlatego, że jesteś jedyną osobą jaką tu znam. Ale nie musiałeś wyjeżdżać z tym szczeniakiem. A to stado to już w ogóle.
- Ale to prawda. – spojrzałam na niego z rozbawioną miną. - Chociaż w sumie to jest nawet śmieszne. – zaczął udawać, że się krztusi, ale marny z niego aktor. Po chwili oboje kaszleliśmy ze śmiechu.
- Ale tak na serio to nie zbliżaj się zbytnio do niego. – powiedział już poważniejszym tonem.
- Cze…
- Zanim zapytasz się czemu, powiem że to wilkołak. – zatkało mnie.
- Aha. Dobra, spoko. Już kapuje.
- Niby co ?
- Nic, nic. – spojrzał w moja stronę i stał się jakby nieobecny. Od razu wiedziałam o co chodzi.– O nie ! Nie waż się zaglądać do mojej głowy! – powiedziałam i zakryłam oczy ręką. Westchnął cicho i pociągnął za mnie rękę.
- Dyrektorka chce cię zobaczyć. – wyjaśnił, zanim zaczęłam protestować. Weszliśmy do dużego gabinetu. Podłoga była pokryta panelami, tak samo ściany. Było to trochę dziwne jak na XXI wiek. Wokół wisiało pełno obrazów. Jakaś kobieta siedziała przy wielkim dębowym stole.
- Witaj Saro. Jak to miło w końcu cię spotkać. – wstała i podeszła do mnie.
- Mi też jest miło, pani…
- Mów mi Vivian złotko. – przerwała. - Siadaj moja droga. Jestem pewna, że masz pełno pytań. – powiedziała, wskazując na jeden z foteli stojących na środku pokoju. Czułam się trochę nieswojo, ponieważ nikt od dawna nie był dla mnie taki miły…nie wliczając Dereka oczywiście. Właśnie wtedy zorientowałam się, że go nie ma. Dla mnie uprzejmość zawsze zwiastowała kłopoty.
- A więc pytaj. – zachęciła dyrektorka, siadając na swoim miejscu.
Nie wiedziałam o co zapytać. Nasuwało mi się tyle pytań, więc wzięłam pierwsze lepsze.
- Dlaczego ja?
- Zawsze te same pytania. Ohh kochana, jesteś taka jak reszta.
Reszta? Pewnie miała na myśli pozostałych wybranych, których wkrótce miałam poznać.
- Nigdy nie czułaś się wyjątkowa? Lepsza od innych?
- Nie.
- Ale jesteś. Widzisz, my nie wybieramy ludzi, którzy mają jakiś powszechny talent. Wybieramy tych, którzy mają moce, mogące zmienić świat na lepsze. Zadam ci tylko jedno proste pytanie…Czy wiesz jak zginęła twoja matka?
Znowu się zaczęło. Przeszłość. Ból. Musiałam wziąć się w garść, jeśli chciałam wiedzieć dlaczego tu jestem. Przecząco pokręciłam głową.
- Otóż twoją matkę zabili Podziemni. Była ona niezwykłą kobietą. Mieliśmy nadzieję, że odziedziczysz po niej jej dar i oto jesteś…
- Przepraszam, że przerywam pani dyre… Vivian, ale moja matka nie była żadną nadludzką istotą. Gdyby tak było, na pewno nie pozwalałaby się bić przez mojego ojca… - czułam, że zaraz się popłaczę na myśl o niej. – To musi być jakaś pomyłka. – podsumowałam stanowczo.
- Jeśli to prawda, to jak wytłumaczysz sen, a tak naprawdę to wizję zabicia chłopaka na cmentarzu, który przyśnił ci się trzy lata temu?
Nie chciałam się pytać skąd o tym wie, bo i tak nie miało to sensu.
- To był przypadek. Każdy miewa czasem dziwne sny…
- Saro, dlaczego nie chcesz przyjąć do wiadomości tego, że jesteś niezwykła? – spytała zmęczonym głosem.
- Bo tak nie jest! Gdyby to co mówisz było prawdą to moja mama by żyła, bo żaden z Podziemnych, czy jak ich tam nazwałaś, nie dałby jej rady, a ja? Siedziałabym teraz w wielkim domu jednorodzinnym z kominkiem, kochającym tatą i przyjaciółmi, których musiałam zostawić bo wam się wydaje, że jestem niezwykła. – zaczynałam pleść bzdury, ale czułam, że to jedyny sposób żeby się jakoś stąd wywinąć.
- Jesteś, a twoja przyszłość jest już ustalona. Lepiej przyjmij to do wiadomości, bo trudno ci będzie żyć wiedząc, że wystawiłaś świat na zagładę.
- Dobrze. A jeśli to co mówisz jest prawdą to co będę musiała zrobić ?
- Przysłaliśmy cię tutaj, żebyś wraz z pozostałą trójką rozwijała swoje umiejętności. Będziesz musiała pokonać swoje lęki. Wiem, że miałaś trudne życie i dużo przeszłaś, ale bez ciebie nic nie zdziałamy. Już niedługo poznasz swoich nowych przyjaciół i mam nadzieję, że się dogadacie bo nie chcę kolejnych kłopotów w akademii, jasne?
- Tak. – wstałam i podeszłam do drzwi. – Mam jeszcze jedno pytanie.
Dyrektorka tylko kiwnęła głową.
- Jakie moce mają pozostali ?
- Sama zobaczysz.
Nie o taką odpowiedź mi chodziło ale cóż. Nacisnęłam klamkę i wyszłam. Na korytarzu panowała głucha cisza.
- I jak? – spytał Derek.
- Zawsze musisz się tak skradać?
- Wcale się nie skradam. – zaprzeczył. Kiedy spojrzałam na niego z ukosa, zmienił zdanie.
- No dobra. Skradam się. Zadowolona?
- Jak najbardziej. – powiedziałam dumnie.
- Jak już mówiłem…jesteś słodka tylko kiedy śpisz.
Walłam go w ramie a on zaczął się śmiać.
- Zobaczymy. – powiedziałam.
- Chętnie. A co ? – spytał drocząc się ze mną. Teatralnie przewróciłam oczami i wyjrzałam przez okno. Derek podszedł do mnie i chwycił za rękę.
- Choć. Muszę przedstawić cię reszcie.
Rozdział 3
Szliśmy jednym z ogromnych korytarzy akademii. Słońce wskazywało na to, że jest już koło południa, więc najwyższy czas coś zjeść. Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam coś porządnego. Ciekawe co teraz robi mój tata? Cholera! Miałam o nim zapomnieć a im bardziej się starałam tym gorzej mi szło. Chciałam się komuś wygadać. Niestety, moje dawne przyjaciółki porzuciłam a Derekowi nie mam zamiaru się zwierzać. Po jakiejś minucie, zatrzymaliśmy się przed drzwiami jednego z pokoi akademickich. Mój przyjaciel spojrzał na mnie i otworzył drzwi. W pokoju było bardzo jasno. Zobaczyłam leżącego na łóżku chłopaka z książką w ręce. Kiedy wstał, zobaczyłam jego piękne, niebieskie oczy, które idealnie pasowały do jasnych, blond włosów.
- To jest Michael. – Derek wskazał na dość wysokiego chłopaka.
- A ty pewnie jesteś Sara? – odezwał się blondyn.
- T...