Droga Katarzyna - Pokolenia. Wiek deszczu, Polscy autorzy(2)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całościlub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione.Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanieksiążki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszeniepraw autorskich niniejszej publikacji.Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymibądź towarowymi ich właścicieli.Autor oraz Wydawnictwo HELION dołożyli wszelkich starań, by zawartew tej książce informacje były kompletne i rzetelne. Nie biorą jednak żadnejodpowiedzialności ani za ich wykorzystanie, ani za związane z tym ewentualnenaruszenie praw patentowych lub autorskich. Autor oraz Wydawnictwo HELIONnie ponoszą również żadnej odpowiedzialności za ewentualne szkody wynikłez wykorzystania informacji zawartych w książce.Redaktor prowadzący: Ewelina BurskaProjekt okładki: Agata DrogaWykonanie okładki: Jan PaluchAutorka ilustracji: Agata DrogaMateriały graficzne na okładce zostały wykorzystane za zgodą Katarzyny Drogiejoraz Shutterstock.Wydawnictwo HELIONul. Kościuszki 1c, 44-100 GLIWICEtel. 32 231 22 19, 32 230 98 63e-mail:editio@editio.plWWW:http:// editio.pl(księgarnia internetowa, katalog książek)ISBN: 978-83-246-8860-9Copyright © Helion 2014Printed in Poland.Poleć książkę na Facebook.comKup w wersji papierowejOceń książkęKsięgarnia internetowaLubię to!»Nasza społecznośćKsiążkę poświęcam moim Rodzicom2012Miasto. Znajome bramy, ulice: Traugutta, Krakowskie Przedmie cie, za-kr cona Karowa. Dwudziesty pierwszy wiek, ycie o ósmej rano biegnieju wartko, ludzie wysypuj si barwn chmar z autobusów, p yn fa-lami w rytmie wczesnej godziny: kaptury luzackich bluz, obok akiety;podgolone g owy dziewczyn, d ugie w osy ch opców, ze s uchawkamiw uszach; komórki, iPady, parasole, lekki nieg. D wi k muzyki z chopi-nowskiej awki i poranny szum aut mieszaj si ze sob , i z odg osem sta-rych dzwonów ko cio a te . Panie do biur, studenci w bram uniwersy-teck , anio y do wi ty , ja do redakcji. Wstaje dzie .Wtapiam si w nurt tej warszawskiej rzeki ka dego ranka. Stukajobcasy, cudze, moje. Codzienny po piech, potykam si , podnosz znadzdradliwego kraw nika. D wi k nagle inny? Nie klaksony, lecz turkotkó doro ki, szum krynolin i otwieranych parasolek, pokrzykiwanie fia-krów, kapelusze, konie, zapach stajni... Oszala am czy ni o podró yw czasie? Nie, nie — to szklany kubik z pejza em Canaletta, reprodukcja,ten sam plac i zakr t, tyle e sprzed stuleci. Obok ekspozycja: fotografieBeyera z roku 1862 tu przy pomniku Prusa, dalej plakaty o PRL… WiekXIX, wiek XX… Przestrze tamta i ta dziwnie si przenikaj . W a ciwiewszystko takie samo, tylko kostiumy i pojazdy inne. I pokolenia, ludzie:ró ni ich imiona, peleryny, pesele, owszem, ale czy tak bardzo odmien-ne nios pragnienia i l ki, pod aj c, jak ja, w swój dzie KrólewskimTraktem?Mieszkam w Warszawie, pracuj w wydawnictwie. Codziennie ranow centrum rozstaj si z córk , ona biegnie do szko y, ja do pracy, zaurokliwym ko cio em Wizytek, za ma ym placem ksi dza Twardowskie-go, kamiennymi schodkami w dó . Widok na budynki nad Wis jest jakoddech. Ta mowa dachów i okien codziennie inspiruje i wzrusza mnieliczb równoleg ych ywotów, nie- wi tych pewnie, pejza em spi trzo-nych ludzkich gniazd. Centrum miasta ka dego dnia wygl da inaczej,naprawd , mo e w weekendy tak samo, ale w weekendy to ja rzadko tubywam. Wyje d am...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]