Druga twarz - całość(1),
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tytuł: Druga twarz
Autor: Nietoperz
Beta: justusia7850 ( Pierwszy raz podjęła się betowania - nie bądźcie zbyt surowi )
Ostateczna korekta: anet21j
Do oryginału: http://www.exlibris.ehost.pl/viewtopic.php?f=15&t=3358&p=14924#p14924
Rating:Â M ( NC-17)
Romance/Humor
Parring: Harry P. & Tom R. Jr. (Voldemort)
Ilość rozdziałów: 6 + Epilog
Ostrzeżenia: scena erotyczna, mpreg, brak kanonu
sex 8; przemoc 9, chyba będzie coś takiego…
Â
Miłego czytania!
Â
Â
Â
Druga twarz
Â
Â
Â
Prolog
Â
Â
Â
Syriusz śnił mu się każdej nocy od dnia wydarzeń w Ministerstwie. Każdej nocy widział jak ten wpada za zasłonę. Jak umiera. Miał wtedy ochotę krzyczeć, nie tylko z bólu straty, ale i ze złości. Nie był głupi, zdawał sobie sprawę, że to po części była jego wina. Nawet w sporej części…
Gdyby tylko wiedział wtedy to, co wie teraz wszystko byłoby inaczej. Stary manipulator odebrał mu Syriusza. Doprowadził do jego odejścia. Wszystkie nadzieje na rodzinę, na opiekuna i dom odeszły wraz z byłym Gryfonem. Mieli przecież tak wiele wspólnych planów z Blackiem.
Chciał go znów zobaczyć, może przytulić. Ale on odszedł tak jak jego rodzice. I nigdy nie wróci. Nie mógł przecież tego drążyć! Zdawał sobie sprawę, że Syriusz, jeśli nawet go nie kochał, to na pewno zależało mu na nim. Jego ojciec chrzestny nie chciałby przecież, żeby ten się za to wszystko obwiniał.
Pozostały mu tylko wspomnienia i dziura w sercu, którą próbuje teraz zasłonić. Nie pokaże nikomu, jak bardzo go zranili. I jak bardzo to boli. Jak mantrę powtarzał, że to nic, i trzeba żyć dalej, przecież sobie poradzi, sam sobie poradzi, prawda? Jak zawsze…?! Bo musi. Może, jeśli będzie to sobie ciągle powtarzał to w końcu tak się stanie? Jedno jednak było pewne, drugi raz tak się już nie wystawi kłamliwemu Albusowi Dumbledore’owi.
Oto nadszedł dzień, w którym Złoty Chłopiec odszedł na dobre. Oto dzień, od którego Albus Dumbledore zacznie płakać nad swoim losem.
Â
***
Â
I zaczął się sezon polowań na kłamstwa.
Â
***
Â
Â
Â
Rozdział 1
Â
Â
— Mam dość – powiedział spokojnym, choć przesiąkniętym nienawiścią głosem.
— Czego masz dość, głupi dziwolągu?! – ryknął na niego wuj.
Przymierzał się już do kolejnego uderzenia. Dziś nic nie robił poza tym, że wyskakiwał niewiadomo skąd i bił Harry’ego za byle co, mimo, że ten pracował i robił wszystko, co kazała mu ciotka.
— Was – powiedział beznamiętnie podczas jednej z kłótni.
Miał już pomysł na resztę wakacji. Może nawet na dłużej. Poszedł na górę do swojego pokoju, żeby spakować rzeczy. Różdżkę włożył do specjalnej kieszeni spodni, które kupił w Hogsmeade, tuż przed wyprawą do Ministerstwa. Kupił wtedy za namową Hermiony kilka ubrań pasujących na niego idealnie. Sztylet wcisnął w kieszeń granatowej bluzy, którą zarzucił na szary podkoszulek. Wszystkie ubrania po Dudleyu zostawił w szafie, natomiast książki i nowo skompletowaną odzież spakował do kufra.
Kufer dostał od Syriusza na gwiazdkę. To był ostatni prezent od niego. Zamknął wieko, ukrywając tym samym wszystkie swoje skarby i przycisnął symbol czarnego psa. Kufer zmniejszył się, dzięki czemu mógł go łatwo włożyć do kieszeni. Później wystarczyło mruknąć ponurak by kufer wrócił do swoich rozmiarów. Największy problem miał z Hedwigą. Postanowił wysłać ją do Hermiony z małą karteczką. Czuł się trochę winny, że nakłamie dziewczynie, ale musi to zrobić. Skoro oni mogli go oszukiwać to, dlaczego on nie mógł tego zrobić? Do tego donosili na niego dyrektorowi. Jeżeli oni sobie tak pogrywają z nim, to równie dobrze on może wykorzystać dziewczynę…
Â
Cześć Miona.
Â
U mnie wszystko dobrze, wakacje są nudne i chyba będą jeszcze gorsze. Wujostwo ignoruje mnie, ale mają problem z Hedwigą. Byłbym ci bardzo wdzięczny, gdybyś zajęła się nią, dopóki nie przyjdę. Będzie cię słuchać, ale proszę: nie przysyłaj jej do mnie i powiedz Ronowi, żeby nie przysyłał Świstoświnki. Wuj powiedział, że będzie strzelał do sów.
Już nie mogę się doczekać, kiedy w końcu zacznie się rok szkolny. Opowiecie mi wszystko. Do zobaczenia na peronie.
Â
Harry
Â
Napisał jej to wszystko, żeby w Kwaterze Zakonu Feniksa nie dowiedzieli się za wcześnie o jego zniknięciu. Musiał to zrobić, chciał mieć po prostu spokój. Żadnego dyrektora i innych, którzy zawsze wiedzą wszystko lepiej niż on sam.
— Gdyby ktoś o mnie pytał, mówcie, że nie chcę wychodzić ze swojego pokoju. Dadzą wam spokój, a ja zapewne nie wrócę już także na następne wakacje – mówił ciotce, gdy ta patrzyła na niego zdezorientowana. Stał przy drzwiach wyjściowych w swoich nowych ubraniach. – Żegnajcie! – powiedział do niej jeszcze i zniknął.
Peleryna niewidka okazała się bardzo przydatna. W krzakach nieopodal minął znudzonego i ziewającego przeciągle nad jakąś kartką pergaminu Snape’a. Uśmiechnął się wrednie. Gdyby złapali go gdzieś przez przypadek, wina spadnie głównie na Snape’a Przespacerował jeszcze kilka uliczek, by w jakimś ciemnym kącie zdjąć niewidkę i schować ją do kufra. Założył kaptur na głowę i postanowił dotrzeć na Pokątną, żeby zabrać trochę pieniędzy na mieszkanie w mugolskiej części miasta.
W kufrze miał tylko kilka sykli, akurat tyle ile potrzebował na autobus. Starał się być bardzo ostrożnym, wiedział, że nie może ufać nikomu. Przemknął przez Pokątną do banku i wyjął trochę mugolskich pieniędzy i galeonów. Nigdy nie wiadomo, co i kiedy się przyda albo, kiedy następnym razem będzie mógł sobie pozwolić na taki wypad. Zajrzał jeszcze do Madame Malkin i kupił u niej pelerynę z mnóstwem ukrytych kieszeni, oczywiście czarną.
Harry odetchnął z ulgą, gdy w końcu wyszedł z Dziurawego Kotła. Dopiero teraz do niego dotarło, że był wolny. Naprawdę wolny. Nikt go nie pilnował, nikt go nie ścigał i nikt nie wmawiał mu, że wie lepiej, co jest dla niego dobre. Wziął kolejny głęboki wdech i z szerokim uśmiechem na twarzy ruszył przed siebie, nie oglądając się wstecz.
Â
***
Â
Wynajął sobie pokój na poddaszu, właściciel był bardzo miły i wydawał się go lubić. Harry postanowił zmienić także jak najbardziej swój wygląd. Wybrał się do mugolskiego fryzjera i zmienił uczesanie. Teraz grzywka zasłaniała mu połowę twarzy i nachodziła na oczy tylko po to, aby zasłonić bliznę. Końcówki grzywki pofarbował na zielono i kupił kilka mugolskich specyfików, które powodowały, że jego włosy nie sterczały we wszystkie strony, a układały się łagodnie wokół twarzy.
U optyka kupił kilka par soczewek, przez co swoje okulary mógł wcisnąć w ciemny kąt kufra na czarną godzinę. Miejsc, gdzie mógłby spotkać jakiegoś czarodzieja unikał jak ognia. Jego urodziny zbliżały się bardzo szybko i wiedział, że to będzie pewnego rodzaju granica. Do swoich urodzin może mieć jednak pewność, że nikt się nim nie zainteresuje.
W sklepie z bronią kupił kilka sztyletów, a syn sprzedawcy uczył go nimi walczyć. Chłopak zaczepił Harry’ego, gdy ten tylko wyszedł ze sklepu. Miał na imię Axel i był w jego wieku, a przynajmniej twierdził, że ma szesnaście lat. Za małą opłatę zaproponował mu szkolenie z podstaw walki wręcz i walki białą bronią, w tym właśnie posługiwaniem się sztyletami. Miał dopiero kilka lekcji, ale już czuł się po prostu wspaniale. Ze sztyletem w dłoni i przeciwnikiem, który wcale nie chce go zabić poczuł, że naprawdę żyje. Axel mówił, że idzie mu wspaniale.
Â
***
Â
— Potter siedzi cały czas w domu – oświadczył Snape, wchodząc na zebranie Zakonu.
— Albusie – zaniepokoiła się Molly. — Jutro są jego urodziny, a my nie widzieliśmy go już od dwóch tygodni. Jakby nie wychodził w ogóle ze swojego pokoju. Może zabierzemy go od tych mugoli?
— To nie jest dobry pomysł, moi drodzy – Dumbledore poklepał ją uspokajająco po ramieniu. — Harry musi zostać ze swoimi krewnymi. Remusie, odwiedzisz Harry’ego i sprawdzisz jak się czuje – zarządził.
Snape zasiadł tylko na swoim miejscu i przyglądał się jak obłudny, stary dziadyga manipuluje nimi wszystkimi dla własnych celów. Drwił wiele razy z tych ślepych idiotów. Musiał tu jednak siedzieć i słuchać wszystkiego, udawać i pomagać tym durniom. Voldemort będzie zadowolony, ż...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]