Dragonlance - Zaginione Opowieści 05 - Krasnoludy żlebowe - Parkinson Dan, książki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dan ParkinsonKrasnoludy Żlebowe(The Gully Dwaryes)Zaginione Opowieci Tom VPrzełożył Adrian NapieralskiWSTĘPPowiada się, że w prawdziwym wiecie nie istnieje taka rasa, jak Agharowie. Wspomina się, żeco musiało wyjštkowo zdekoncentrować bogów stworzenia, kiedy Agharowie powstawali...zdekoncentrować lub pogršżyć w obłędzie. Uczeni twierdzš, że rasa takich stworzeń jakAgharowie powszechnie zwanych krasnoludami żlebowymi nie poradziłaby sobie przez tylepokoleń w pełnej twardych wyzwań rzeczywistoci. Te żałosne, małe stworzenia nie miałyniczego w zanadrzu.W wiecie zaludnionym przez silne rasy krasnoludy żlebowe z Krynnu sš zdumiewajšco słabe.Nie sš ani zawzięte, ani grone, ani z nich zuchwalcy, ani szczęciarze, nie cechujš ich ani silneręce, ani chyże stopy. Jedynym naturalnym sposobem obrony przed wrogami jest ich skłonnoćdo zamieszkiwania w takich miejscach, w których nikt zamieszkać by nie chciał, dzięki czemuprzez większoć czasu żyjš niezauważeni. Brakuje im niezachwianej siły prawdziwychkrasnoludów, nieprzewidywalnego charakteru ludzi oraz wrodzonych zdolnoci idługowiecznoci cechujšcej elfów. W porównaniu do którejkolwiek z tych ras krasnoludyżlebowe nie sš niczym więcej, jak tylko szkodnikami. Nie potrafiš się bronić, nie majš żadnychumiejętnoci poza pewnš swoistš tajemniczociš i z całš pewnociš nie znajš się na magii.Jeli chodzi o inteligencję, to krasnoludy żlebowe wyglšdem zbliżone w pewnym stopniu doludzi czy krasnoludów sš na tyle bystre, by schować się przed deszczem.Fakt cišgłego istnienia krasnoludów żlebowych na Krynnie stanowi nie lada zagadkę dla tych,którzy sš tš kwestiš zainteresowani. Z drugiej jednak strony, ci sami uczeni mogliby równiedobrze twierdzić, że ani trzmiele, ani smoki nie mogš wznieć się w powietrze. Jednakniezależnie od tego, jak łapczywie uczeni trzymajš się swojej logiki, zarówno trzmiele, jak ismoki doskonale latajš... a krasnoludy żlebowe nadal istniejš.Te małe stworzenia nie tylko żyjš, ale także majš swojš historię. Oczywicie poród rozmaitychkultur istniejš osobliwe legendy mówišce o krasnoludach żlebowych. Niektórzy wierzš, żedawno temu klan krasnoludów żlebowych przyczynił się do zniszczenia wielkiego Istar i że naswój sposób uczestniczyli oni w samym kataklizmie. Dziwne opowieci, które kršżš takżepomiędzy zastawionymi piwem stołami, łšczš krasnoludy żlebowe z nieprawdopodobnymiprzedsięwzięciami, takimi jak kopalnia wina czy masakra ogrów przez łowców niewolników zDoon. Czasami nawet ogłaszajš one krasnoludy żlebowe pierwszymi mieszkańcami staregoThorbardinu, gdzie ich potomkowie do dzi sš w mniejszym lub większym stopniu tolerowani.Najbardziej nieprawdopodobna z tych historii, choć zarazem najczęciej przekazywana,opowiada o niezwykłym sojuszu pomiędzy plemieniem krasnoludów żlebowych a smokamipodczas Wojny Lancy. Poród ludzi, elfów, a nawet prawdziwych krasnoludów znajdowali sięwiadkowie, którzy widzieli grupy krasnoludów żlebowych podróżujšcych w towarzystwiezielonego smoka.Podobne opowieci wskazujš na prawdziwie znamienitš historię. Mimo to same krasnoludyżlebowe nie potrafiš udowodnić ani nawet zweryfikować tych legend. Lud zwany Agharamicechuje niewiele wspaniałych umiejętnoci, a jednš z nich jest skłonnoć do błyskawicznegozapominania o tym, co wykracza poza granice ich zrozumienia, to znaczy niemal o wszystkim, coznajduje się wokół nich.W taki oto sposób niełatwo natrafić na krasnoluda żlebowego, który potrafi dokładnieprzypomnieć sobie wydarzenia z przedwczorajszego dnia. Indywidualnoci takie spotyka sięrównie rzadko jak krasnoluda żlebowego, który umie liczyć dalej niż do dwóch.Jednakże w mglistej historii tych drobnych, niezdarnych istot pojawiło się kilku niespotykanychosobników. Jednym z nich był pierwszy Wielki Myliciel z Plemienia Bulpów cechujšcy sięintuicjš krasnolud o imieniu Hunch, który zajmował się intensywnym myleniem w imieniu całejgrupy podczas długiego i burzliwego panowania Najwyższego Bulpa Gorgea III. Hunch żył zbrzemieniem wiadomoci, że istniały czasy odleglejsze aniżeli wczorajszy dzień. Dziękibystremu rozumowi wywnioskował z tego spostrzeżenia fakt, że równie dobrze mogš istniećczasy póniejsze niż dzień jutrzejszy.Innym niezwykłym krasnoludem żlebowym był stary Gandy, następca Huncha i spadkobiercakija do zmywaka. Gandy zdawał sobie sprawę, że jego klan składa się z pokanego tłumuosobników i miał niemal całkowitš pewnoć, że ich liczba choć ulegała zmianie z dnia na dzieńprzekracza dwa. Brakowało mu jednak słów lub koncepcji, w jaki sposób wyrazić takie myli,zwykle więc zachowywał je dla siebie.Jego intuicja podpowiedziała mu natomiast, że skoro on dostrzegł co tak tajemniczego, równiedobrze mogli istnieć inni, którzy sš do tego zdolni. Podejrzewał, że jednš z takich osób mógł byćmłody krasnolud żlebowy w czasach poszukiwania Obiecanego Miejsca był on jeszczedzieckiem o imieniu Scrib, który czasami próbował tworzyć rysunki przedstawiajšceotaczajšcy go wiat.PrologJAJO VERDENWysoko ponad zrujnowanymi ziemiami, gdzie w burym od dymu, wiszšcym nisko niebie odbijałsię ponury blask pożóg szalejšcych poród mrocznych, zwęglonych pól bitwy, na potężnychskrzydłach z łopotem wznosiła się Verden Leafglow. Wzbijała się coraz wyżej, przyciskajšcszpony do pokrytego łuskami cielska. Wspaniały ogon pracował za niš niczym ster, a długa szyjawycišgała się w górę, kiedy wzbijała się na wysoki pułap, pozostawiajšc za sobš panujšce w doleszaleństwo.Wszystko się skończyło. Stoczono ogromnš wojnę grę pomiędzy bogami, w której zło i dobrospotkało się twarzš w twarz, nie zważajšc na rze, jakš pozostawiły za sobš na planszy. Takhisis,Królowa Ciemnoci, bogini całego zła, prowadziła swojš rozgrywkę, pragnšc zdobyć kontrolęnad Krynnem, poniosła jednak porażkę w ostatnich godzinach wojny.Verden Leafglow nie potrafiła pojšć, dlaczego Takhisis przegrała. Zdecydowana albo przejšćwładzę, albo wszystko zniszczyć, mroczna bogini wystawiła do walki o wiat swojenajpotężniejsze armie, nie dbajšc o chaos, jaki przez to powstał, i trzymajšc się z dala odcierpienia miertelników, których porwał ten wir. Najmroczniejsza z bogiń, wielbicielkadominacji i mistrzyni zdrady, Takhisis rzuciła koćmi w przekonaniu o nadchodzšcymzwycięstwie, po czym... przegrała.Teraz, niczym okrutne dziecko, zawzięta Takhisis odwróciła się plecami do agonii będšcej jejdziełem i opuciła Krynn z nastawieniem, że jeli ma się odbudować, to się odbuduje, a jeli mazgnić, to zgnije. Pod trzema księżycami zapanował obłęd.Jednak Królowa Ciemnoci pozostała mciwa nawet w chwili swojego odwrotu. Tym, którzyzwyciężyli nad jej ambicjami, pozostawiła w spadku ruiny. Dla popleczników, którzy jš zawiedlinawet w najmniejszym stopniu przygotowała co znacznie gorszego. Mrocznš boginięcechowała wręcz jadowita zawziętoć i żšdała satysfakcji nawet w obliczu porażki.Verden Leafglow kontrolowała niebo na swych szmaragdowych skrzydłach i szybowała wysokoponad panujšcym w dole obłędem. Zasłane zwłokami równiny w dole odpłynęły w dal, kiedywzbijała się coraz wyżej, uciekajšc od rzezi.W cišgu ostatnich kilku dni ujrzała bardzo wiele. Na spustoszonych polach widziała oddziałysmokowców, mrocznego nasienia zdrady potężnych wobec potężnych, umierajšcych tysišcami zršk przedstawicieli swojego gatunku oraz swych sojuszników.Widziała osnowy czarnej magii, która zapadała się w siebie i pokrywała odzianych w czarneszaty ludzi, którzy jš utkali. Najgorsza furia panowała jednak poród smokównajpotężniejszych sojuszników Takhisis. W cišgu kilku dni Verden widziała smoki, któreporzucały wrogów i atakowały sojuszników, i nawet jej własny, silny instynkt popychał jš dozdrady.Widziała najpotężniejsze ze wszystkich złych smoków wspaniały, miercionony Venge Scarletpochwycił swojego jedca, oderwał mu głowę od ramion i cisnšł go w stronę ziemi niczymmieci. Widziała znamienitego, złoliwego smoka o imieniu Ebon Nightshadow, który stanšłnaprzeciw rzeszy goblinów przybyłych, by wspomóc go w obronie Portalu Symboli. Poczęstowałich kwanym oddechem i z satysfakcjš obserwował, jak skręcajš się i wrzeszczš, zmieniajšc sięw szlam.Verden Leafglow mogłaby dokonać tych samych czynów, gdyby miała do dyspozycji ludzkiegojedca lub oddział goblinów. Kiedy jednak nadszedł koniec wojny, znajdowała się na polu bitwyz garstkš żałosnych ludzkich magów, pracujšcych nad zaklęciami umożliwiajšcymi stworzeniesekretnego przejcia do odległego Garnizonu Władzy w Sablethwon.W jej wiadomoci zawitała wtedy myl wszystko skończone, Królowa Ciemnoci jest wodwrocie. Z pełnym pogardy łopotem skrzydeł Verden odwróciła się od swych sojuszniczychmagów. Dwóch z nich, którzy wzbudzali w niej wyjštkowy gniew, pozostawiła dosłownieporozdzieranych na kawałki. Ich towarzysze krztusili się na ten widok, dławili własnymijęzykami, olepieni i umierajšcy dzięki jej pożegnalnemu prezentowi chmurze gęstego,chlorowego oparu. Nielicznym udało się umknšć przed jej furiš, lecz było ich tylko kilku. Poródnich znajdował się skulony, mały mag-złodziej, w którego posiadaniu znajdował się totemprzedstawiajšcy kieł z koci słoniowej. Był z nim tak silnie powišzany magiš, że jedno niepotrafiłoby funkcjonować bez drugiego. Oprócz niego pozostał jeszcze jeden czy dwóchocalałych. Nie mieli oni jednak żadnego znaczenia.Odleciała, kierujšc się w stronę gór na zachodzie. Było to ostatnie miejsce, w którym mógłznajdować się Flame Searclaw. Choć rozgrywki Królowej Ciemnoci zakończyły się, VerdenLeafglow mi...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]