Don't fear the reaper(1),

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dlaczego nie boję się śmierci? Przecież wszyscy jesteśmy na nią skazani, więc dlaczego mam się bać oczywistego?  

 

 

 

 

Wszyscy boimy się śmireci. Ten strach jest tak naturalny i oczywisty jak fakt, iż potrzebujemy tlenu aby żyć.  Ale dla czego? Dla czego wizja zakapturzonej postaci trzymającej w kościstej dłoni kosę napawa nas takim lękiem? A może boimy się niepotrzebnie? Może ta postać, tak naprawdę jest sympatyczną staruszką, która lubi usiąść w bujanym fotelu i porozmyślać popijając gorącą herbatkę. Albo miłym młodzieńcem, który w wolnej chwili napawa się pięknem tego świata. Lub dojrzałym mężczyzną kochającym ... Nie, nie, nie niepotrzebnie się rozgadałam. Miałam wam tylko zaserwować wstęp do pewnej historii, którą wam za chwilę opowiem. Także zaparzcie sobie szklaneczkę herbaty, rozsiądźcie sie wygodnie i posłuchajcie...

***

Zdarzyło się to kilkanaście lat temu. Może piętnaście, a może mniej... Trudno mi to w tej chwili określić. W małej mieścince, nieopodal Warszwy, mieszkała sobie całkiem przeciętna dziewczyna. Nie była brzydka, ale też i nie była jakąś pięknością. Ot taka sobie zwyczajna kobietka. Chodziła do pobliskiego liceum. W tym roku miała zdawać maturę, ale jakoś się tym specjalnie nie przejmowała. Może nie była orłem w nauce, ale też i nie była  jakimś nieukiem. Ot taka sobie przeciętna uczennica. Wiodła sobie spokojne, monotonne, można powiedzieć nudne życie. Do czasu, gdy pewnej niedzielnej nocy postanowiła się wybrać na spacer, do parku znajdującego się tuż za jej blokiem. Narzuciła kurtkę oraz buty, po cichu wymkneła się z mieszkania i ruszyła we wcześniej wybranym kierunku. Nie wiedziała tylko, że to, co ją za chwilę spotka nie bedzie ani trochę przeciętne...

***

Wędrowała sobie parkowymi alejkami, oświetlonymi jedynie srebrnym światłem ksieżyca. Nie zmierzała do jakiegoś konkretnego celu. Ot... szła tam gdzie poniosły ją nogi. W pewnym momencie dotarła do niewielkiego stawu znajdującego się w mniej uczęszczanej części parku. Postanowiła zostać tu chwilę i porozkoszować się ciszą panującą wokół.  Obeszła staw wokoło i już miał usiąść na jednej z ławek, gdy jej uwagę przykłuł nieznaczny ruch. Spojrzała w bok i ujrzała samotną, zakapturzoną postać siedzącą na ławce obok. Nie zastanawiając się nad tym, co robi podeszła do owej osoby.

- Cześć – przywitała się.

W odpowiedzi uzykała jedynie nieznaczne skinenie głowa, które i tak ledwo zauwarzyła.

- Mogę się dosiąść?

Poztać znow tylko skinęła głową.

Dziewczyna usiadła na ławce i bardziej przyjrzała się siedzącej obok osobie. Miała ona na sobie obszerną, czarną pelerynę zakrywającą ją szczelnie od stóp do głów, tak że nie można nawet było dojrzeć zarysu sylwetki, a jej twarz tonęła w cieniu wielkiego kaptura.  Jedyną ozdobą tego jakże ponurego stroju była srebrna broszka w kształcie czaszki, połyskująca delikatnie w świetle księżyca. Cóż za dziwna istota -  pomyślała dziewczyna i postanowiła nawiązać jakąś rozmowę.

- Mam naimię Aśka. – przedstawiła się. – A ty?

Lecz nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Wtem zerwał się spory wiatr, który zerwał kaptur z głowy tajemniczej osoby siedzącej obok, a Joanna niemal nie zemdlała z wrażenia. W miejscu, gdzie u normalnego człowieka powinna być głowa, widniała jedynie biała czaszka. W miejscu oczu, ziały czarne dziury... Nagle niewiadomo skąd w ręce przybysza, skąd inąd będącej jedynie kośćmi ozdobionymi pierścieniami w kształcie czaszek i pentagramów, pojawiła sie olbrzymia kosa.  Trzonek był wykonany z jakiegoś drewna. Joanna nie mogła określić z jakigo. Był on przyozdobiony metalowymi płytkami, z wtopionymi małymi rubinami i kończył się czaszką, która „gryzła” koniec ostrza. Samo ostrze było wykonane z połuskującego metalu, w którym odbijała sie tarcza ksieżyca. Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co widzi. Wszystko wskazywało na to, iż to jej wyobraźnia płata jej figla...

- Ty... – zaczęła niepewnie – Jesteś Śmiercią?

- Taaak... – usłyszała cichy, niczym podmuch wiatru, szept.

- I... Ja widzę ciebie naprawdę? Nie zwariowałam prawda?

- Owszzem. Widzzziszz mniee jak i jaaaa ciebie widzę. Odwaaażnaa zzz ciebiee issstotaa.

- Dla czego tak twierdzisz?

- Rozzzmawiaszz zze śśmieriąą... I nie uciekłłaśś zzz krzyykiem na mój widdokk...

Dziewczyna zrobiła tak głupią minę, że Śmierć się roześmiała... Pierwszy raz od przeszło milkona lat...

- Co cię tak śmieszy? – fuknęła obrażona Aśka.

- Zrobiłaśś bardzzo śśmieszzznąą minęę...

Nastolatka tylko prychneła rozdrażniona i odwróciła sie tyłem do rozmówcy.

- Nie boisz się odwracaććć do mniee plecaamiii?

- Nie. Gdybyś chciał mnie zabić to byś dawno to zrobił prawda? A tak wogóle to co tutaj robisz? – zapytała dziewczyna na powrót odwracając się w stronę śmierci.

- Siedzzzę, odpoczyyywam, rozmyyyyślamm...

- Sam?

- Śmmmierć nie ma przyjjjjaciół mojaaa droga... – zaśmiała się gorzko postać spowrotem naciągając kaptur – Śśśmmiercii wszyyysccyy ssię boojjąą... Czujęę sięę takii ssamootnyy... Chccciiałłbymm miećć  chooćć jenąą osobęę, zz którąą mógłbym zzagraćć w sszachyy poo skończonejj pacyy... Chhcciiałłłbyymm wrraccaaćć ddoo doomuu, w kórym kttośś nna mniee czeeka... Chciaaałbym... Ehh... Duużoo żeczyy chciałbymmm, alee niikkt nie luubii Śmierrrcii. A jaa przecieżż tyylko wykkonujęę swoją pracęę... Tak jaak kaażdyy...

Dziewczyna słuchając tej wypowiedzi czuła, że rozumie śmierć. Sama też czuła się samotna , choć wokolo było pełno ludzi... Miała rodziców, ale co z tego, skoro ją ignorowali... Woleli poświęcić uwagę jej młodszej, zawsze lepszej siostrze... W szkole też nie istniała. Ludzie przechodzili obok niej, wogole nie zauważając...

Gdy Joanna była pogrążona w swoich myślach Śmierć wstała i powoli ruszyła w sobie tylko znanym kierunku. Nagle usłyszała, że ktos za nią biegnie.

- Czekaj! – usłyszała wołanie jej dzisiejszej rozmówczyni. Przystanęła i odwróciła się w tamtą stronę. Po kilku chwilach dziewczyna stała obok niej łapczywie łap...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • eldka.opx.pl